niedziela, 22 września 2013

21 września

Obudziło mnie drapanie w drzwi (najprawdopodobniej była to Alfa). Leniwie otworzyłam oczy i wystawiłam nogę za kołdrę. Zimno.Spojrzałam na zegarek- 9.20!!! Wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam w pośpiechu się ubierać i szarpać szczotką moje wiecznie pokołtunione włosy. Dopiero wtedy miałam chwilę, żeby spokojnie pomyśleć. Chwila... dzisiaj sobota :) Odłożyłam szczotkę i zostawiłam rozczesanie się na później. Wpuściłam Alfę, która wskoczyła na moje łóżko i zwinęła się w kłębek. Wyszłam przez otwarte drzwi na dół. Dom był pusty. Tata- kierowca tira- wyjechał na kilka dni, a mama miała dzisiaj na pierwszą zmianę w domu dziecka, gdzie pracowała.  Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyjęłam potrzebne składniki i wszystko zmieszałam mikserem. Rozgrzałam patelnie i posmarowałam ją smalcem. Nałożyłam ciasto.W tym momencie zadzwonił telefon. Agata.
- Hej, Laura, co tam u ciebie?
- Dobrze- nie miałam ochoty na dłuższą dyskusję z nią.
- Nie gniewaj się na mnie za Oskara. Nie chcę, żeby przez niego skończyła się nasza przyjaźń.
- Zauważ, że to ty prawie ze mną nie gadasz, a jeśli już coś mówisz, to o nim.
- Sory. Postaram się już przy tobie o nim nie mówić. Wybaczysz mi?
- Niech ci będzie
- Przyszłabyś dzisiaj do mnie, na dowód zgody.
- Ok, przyjdę. O której?
- Może 16? Co ty na to?
- Dobra. To do zobaczenia.
Rozłączyłam się, a mój wzrok powędrował w stronę patelni z dziwnie czarnym ciastem. Ups... Włożyłam patelnię do zlewu i zalałam wodą. Wyjęłam nową i  posmarowałam ją słoniną. Podejście drugie. Nalałam ciasto. Tym razem wyszło idealnie. Posmarowałam Nutellą i polałam syropem klonowym. Spojrzałam na swoje dzieło. Chyba czegoś tu brakuje. Pokroiłam banana i kilka plasterków położyłam na wierzch. Wzięłam talerz i usiadłam przy stole.
Przepis na naleśniki:
-pół litra mleka
-1 jajko
- tyle mąki, żeby lekko zgęstniało
-szczypta soli
-i oczywiście Nutella
-ewentualnie coś a la syrop klonowy
Składniki wymieszać za pomocą miksera (albo trzepaczki czy coś takiego). Usmażyć i nałożyć Nutellę :)
15:03
Zadzwonił Tomek. Odebrałam:
- Hej, ja już czekam w parku. Za ile będziesz?
- Yyy... Mniej więcej za 10 minut. Sory, ale wcześniej się nie wyrobię.
- Ok. To ja czeka. Do zobaczenia.
- Pa.
Nie rozczesałam się nawet. Znowu zaczęłam szarpać moje włosy aż do uzyskania efektu względnego ładu. Wzięłam bluzę i komórkę, po czym wybiegłam z domu. W pośpiechu wybrałam numer do Agaty.
- Cześć. Przepraszam, ale nie będę mogła dzisiaj przyjść.
- Serio?- w jej głosie było słychać rozczarowanie- czemu?
- Bo...coś mi wypadło. Nie może być jutro?
- No wiesz? Mnie winisz o naszą kłótnię, a teraz kto odwołuje? Nie powiesz mi nawet o co chodzi?
Co jej powiedzieć?
- Umówiłam się z Tomkiem- usłyszałam swój głos.
- A że niby ja myślę tylko o Oskarze? A ty umawiasz się z chłopakiem i dlatego odwołujesz nasze spotkanie? Nie mówiłaś mi nawet, że ze sobą chodzicie- było słychać, że jest naprawdę wściekła
- Nie chodzimy ze sobą! Muszę kończyć, pa. - rozłączyłam się, nie mając ani czasu, ani ochoty na dalsze wyjaśnienia. Zaczęłam biec. Za parę minut zdyszana znalazłam się przy huśtawkach, gdzie zauważyłam Tomka. W rolkach. Czemu ciągle ja o czymś zapominam albo coś psuję?
- Cześć. Przepraszam, ale zapomniałam o rolkach.
- Nic się nie stało. Na szczęście wziąłem ze sobą buty na zmianę. A rolki schowam  do mojej sprawdzonej kryjówce, żebym nie musiał ich nosić.- powiedział, uśmiechając się tajemniczo. Włożył buty i zaprowadził mnie na boczną alejkę, po czym przeszedł za nią. Rosło tam kilka drzew, a na ziemi było kilka zarośniętych mchem i trawą betonowych płyt.Obszedł je z drugiej strony. Tuż przy jednej z nich leżał betonowy bloczek. Odsunął go, a naszym, oczom ukazała się dziura. Tomek wsunął się w nią i ruchem ręki zachęcił mnie, żebym weszła za nim.Zrobiłam to i po chwili oboje znaleźliśmy się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu. Kiedy przyzwyczaiłam się do ciemności, spostrzegłam, że Tomek szuka czegoś w plecaku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W kątach oprócz gruzu walały się naboje, jakieś papiery i bliżej niesprecyzowane przedmioty. To wyglądało jak...
- Bunkier z czasów II Wojny Światowej-powiedział, jakby czytając mi w myślach.
- Skąd wiesz, że on tutaj jest?
- Kiedyś przypadkowo się na niego natknąłem.
W tym monencie zapalił latarkę. Snop światła skierował na ścianę. Mój wzrok powędrował za nim. Było tam mnóstwo "parasoli", haseł patriotycznych, serduszek z inicjałam zakochanych itp. Chwilę milczeliśmy, wpatrując się w to, po czym Tomek powiedział:
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym miejscu.
-Obiecuję.
- Chodźmy- powiedział, podnosząc plecak, po czym wyszedł z bunkra. Zrobiłam to samo. Powierzchnia ziemi przywitała nas oślepiającym światłem. Pozwoliliśmy naszym oczom przyzwyczaić się do niego. Tomek zastawił otwór i ruszyliśmy na ścieżkę.
-Co myślisz o Oskarze?- zapytał niespodziewanie.
- Straszny z niego laluś interesują go chyba tylko dziewczyny i moda.
- No
- Nie wiem, jak Agata mogła zwariować na jego punkcie. Od początku roku z tego powodu prawie ze sobą nie gadamy.
- Pokłóciłyście się?
- Tak jakby..Właściwie dzisiaj dzwoniła
- I co?
- Mniejsza o to. A- zastanawiałam się jak zmienić temat- co u ciebie?
- Mój kot zaginął- odparł ze smutkiem
- Masz kota?
- Miałem.
- Jakiego?
- Biało-czarny. Ma na imię Lara. Przedwczoraj wieczorem wyszła z domu i jeszcze nie wróciła.Ma dopiero 3 miesiące. Nigdy nie wychodziła na tak długo.
- Może się znajdzie
- Mam nadzieję.

Czas mijał szybko. kiedy słońce zaczynało zachodzić za drzewa, zdecydowaliśmy,że czas wracać. Doszliśmy do bunkru, z którego Tomek wyciągnął rolki. Ja w tym czasie usiadłam na betonowym bloczku. Po chwili Tomek usiadł koło mnie. Milczeliśmy, przyglądając się słońcu.
- Myślę, że to jest bardzo dobra chwila- ciszę przerwał Tomek
Obawiałam się, że powie coś, czego bardzo nie chciałam usłyszeć. Że oznajmi, że chciałby czegoś więcej niż przyjaźń.
- Wiesz może, która godzina?- palnęłam, żeby temu zapobiec.
- 19:31- odpowiedział, wyjąwszy komórkę
- Aha
- Wiesz, to jest bardzo dobra chwila, żeby cię przytulić.Jeśli chcesz oczywiście
- Tak, pewnie- powiedziałam niepewnie. A on objął mnie, kładąc rękę na moim ramieniu. W sumie w innych okolicznościach byłoby to bardzo miłe, ale teraz było ostatnią (no prawie) rzeczą, którą chciałam doświadczyć. Zrobiłam to samo, jednak szybko zabrałam ją, żeby nie powiedział już niczego w tym rodzaju. Na szczęście nic takiego już nie nastąpiło
- To ja już pójdę, pa...
- Odprowadzić cię?
- Nie dzięki, sama tra.. - ugryzłam się w język, jednak trochę za późno- Twój dom jest zupełnie w inną stronę
- Dobra, to do poniedziałku
- Do poniedziałku- odparłam, po czym szybkim krokiem oddaliłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz