sobota, 21 września 2013

6 września 2013r.

Home, sweet home :) Stanęłam przed moim domem, wpatrując się w jego jasnożółte ściany, zielony dach i śmiesznie wyglądający na nim czerwony komin. Otworzyłam drzwi. Powitał mnie zapach pierogów. To znaczyło jedno: mama idzie do pracy na późniejszą zmianę. No i oczywiście to, że zapowiada się prawdziwa  uczta :) Kiedy tylko weszłam do środka, Vento(mój pies-berneński pies pasterski) zerwał się z dywanu i zaczął machać ogonem i domagać się pieszczot, które hojnie ode mnie otrzymał. Przeszłam do kuchni, przywitałam się z mamą, po czym pobiegłam po schodach  do mojego pokoju. Było w nim podejrzanie zimno. No tak... znowu zapomniałam zamknąć okna. Włożyłam ciepły, wełniany sweter i podeszłam do otwartego na oścież źródła zimna. Wyjrzałam przez nie, pozwalając wiatrowi bawić się moimi rusymi włosami. Zaczęłam zastanawiać się nad, Agatą. Trochę się zmieniła przez wakacje. Może to wina dwumiesięcznego pobytu w Stanach u cioci? Ubiera się o wiele modniej, fryzurę tez zmieniła. A do tego jeszcze Oskar. Co ona w nim widzi? Przerwałam moje rozmyślania zamykając okno. Spojrzałam na mój pokój. Panował w nim stan, który najlepiej oddadzą słowa: artystyczny nieład. Po podłodze walały się książki, ciuchy i wiele innych mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy. Na ścianach podobnie- zdjęcia, kartki z urywkami wierszy, opowiadań, numerami telefonów i innych bliżej niesprecyzowanych rzeczy. Na niepościelonym łóżku wylegiwała się w najlepsze moja kotka- Alfa. Jest chodzącą kocią pięknością- błękitne oczy, beżowa sierść, brązowe skarpetki i pyszczek. Krótko mówiąc kot birmański. Przypomniała mi się legenda związana z tym kotem. W skrócie pierwszy kot birmański uratował życie jakiemuś kapłanowi( albo komuś w tym rodzaju) i za to został nagrodzony takim wyglądem. Położyłam się koło niej, a moje myśli powędrowały do Tomka. Jak dobrze, że chociaż z nim mogę pogadać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz